Powiem wam szczerze, że nie jestem pewien jakości tego malowania, ale... 

#perfekcyjnewrogiemskonczonego

to ostatnio moja dewiza w natłoku modeli, obowiązków i innych przyjemności. Tak więc podczas gdy moja partnerka siedziała obok mnie w mojej pracowni i tworzyła tablicę sensoryczną dla bratanka, ja usidałem i w dwa wieczory ogarnąłem sobie te nowe kill teamy na zadowalający poziom.

Nie jest to nic niesamowitego, raczej proste malowanie w stylu: zenital, szybka farbka, drybrush, detal, detal, detal, znowu jakiś drybrush i gotowe. Może jeszcze jakiś detal na koniec. Podstawki w klasycznym stylu, który pasuje mniej więcej do moich pozostałych modeli.

No to zerknijmy sobie na modele...

Zacznijmy od Vespid Stingwings, czyli odświeżenia modeli od Games Workshop sprzed lat 13 lat. Dokładny release date widzę jako wakacje 2021 roku za czasów czwartej edycji Warhammera 40k. Choć z jakiegoś powodu wydaje mi się to nie aż tak dawno. A wyglądały one tak:


No nie można im odmówić charekteru i wyjątkowości, choć przy obecnym designie armii T'au to troszkę odstają. Ale jeśli gdzieś wala się wam po bitsboxie jeden czy dwa takie modele to dajcie znać ;)

Obecne troszkę lepiej. Mają swoją premierę w nowym boksie do Kill Team Hivestorm, no i tutaj mamy już nowoczesny projekt jak i wykonanie (sposób dzielenia modelu na wyprasce), który nie wszystkim na pewno przypadnie do gustu.


Widać różnicę gołym okiem no i na pewno w wadze. Stare modele były plastikowe, z potencjalnie Finecastowym (hatfu!) odświeżeniem, ale nie jestem tego pewien.

Przechodząc to moich modeli i tego jak je pomalowałem to prezentują się one tak:






Malowanie nie jest jakieś niesamowite. To serio jest zenital i szybka farbka. Nic więcej. Ale wydaje mi się, że zrobione dobrze robi robotę. Pokombinowałem trochę ze skrzydłami, bo córka przyszła i powiedziała, że już nie maluję nic na różowo. No to proszę! Jest i róż. Wydaje mi się, że całkiem fajnie to wyszło i nie wyglądają jak prawdziwe insekty, bo nie taki był zamysł.

Modele do drużyny Tempestus Aquilons to była jakaś masakra! Ilość detalu jest przytłaczająca. I ja wiem, takie modele fajnie wyglądają, bo wystarczy dobrze zrobiony drybrush i wszystkie detale nagle "wychodzą" z podkładu, ale jak się tak nie maluje to sprawy mają się zupełnie inaczej.

Ja wybrałem drogę środka i pewnie dlatego nie jestem zadowolony z rezultatu. Zrobiłem podkład, zrobiłem drybrush, ale już nie dłubałem przy każdej sakwie czy pasku. Wybrałem te najważniejsze dla mnie i na nich skupiłem ograniczoną uwagę ;) A prezentują się tak:




Podsumowują, bardzo cieszę się, że w dwa wieczory i kilka godzin w ciągu dnia udało mi się przez ten weekend skończyć te modele. Nie dorzuciłem nic do kolejki wstydu. Nakarmiłem głód malowania i do tego jeszcze mam modele gotowe do ogrywania na streamie czy poza nim. 

Nie wiem jeszcze kiedy, ale na pewno możecie spodziewać się jakiejś rozgrywki z nowego Kill Teama na kanale. Może wpadną goście. Może będzie nawet fajnie ;)