Witajcie!

Please use Google Translate to get the gist of what I am saying by using the option on top of the side panel. Sorry for it sounding awkward - it makes sense in polish.

Ostatnio nie widzicie mnie zbyt często, bo mocno praca mnie przycisnęła. Powroty po urlopie są niemiłe z dwóch powodów:
- kończy się urlop
- trzeba nadrobić zaległości

Ale nic tak nie poprawia humoru jak piękny model czekający na złożenie i pomalowanie. Po Gorkanaucie nabrałem ochoty na kolejny duzy model i stąd wyciągnąłem Mars Pattern Warhound Titan.

Jak widzicie poniżej, zaczęło się od mycia. Trochę płynu do mycia naczyń, woda w pojemniku IKEA i kilka dni postoju (pomaga rozpuścić błonki po odlewowe). Potem tylko masa ręczników i szczoteczka do zębów i mycie skończyłem w godzinę usuwając nadlewki które mogłem usunąć bez grubego piłowania. Porozcinałem także części od wentyli odlewowych, aby skrócić trochę pracy.



Dalej poszło już łatwiej, po wyschnięciu zająłem się elementami, które pomimo tego, że będą schowane, chce mieć pomalowane. Czyli kabina, strzelcy, piloci, princeps. Powolutko spasowałem elementy i pokryłem podkładem obszary do pomalowania.



Takich oto farbek użyłem z rezultatem jak poniżej. Myślę, że wyszło całkiem fajnie, oczywiście jeszcze trochę detali dojdzie takich jak czarne pasy na żółtych rurach, teksty na pieczęciach, pigmenty i inne elementy brudu i zużycia.






Ponieważ kilka drobnych elementów musiało zostać zaszpachlowanych, sklejonych lub też doszlifowanych - przerwałem prace nad malowaniem, które i tak będę musiał oczyszczać i wykańczać do ostatecznego wygladu. Wziąłem się za to za budowanie nóg.


W międzyczasie wyciągnąłem jedno z działek i oczyściłem je. Bardziej dla czystej przyjemności niż jako kolejny krok składania.


A tu schnące elementy ze spasowanymi pokrywami strzelców, które musiały porządnie wyschnąć.


Przy montażu "bioder" nastąpiła tragedia! Kawałek żywicy odłamał się. Nie wiem czy to przez to, że go odcinałem zamiast odpiłowałem, czy też materiał był tu słabszy. Nic co gęsty super glue nie mógł naprawić. Prawie nie ma śladu, że coś było nie tak.


I na tym etapie zakończyłem trzydniowy postęp prac nad Warhoundem. Cały czas martwię się o balans korpusu na tych kurzych nóżkach i myślę jak złożyć, żeby nie leciał na twarz. Dodatkowo jeszcze muszę zakupić duże magnesy, które utrzymają korpus na miejscu.


Za parę dni pokażę jak dalej nad nim pracowałem i jak wygląda obecnie. A tymczasem... trzymajcie się ciepło ;)